2. Office i OpenOffice

Na pewnym egzemplarzu Windows XP (zapewne nielegalnym) znajdowały się dwa pakiety biurowe, OpenOffice 2 i MS Office 2007.

– Zastanowiłeś się kiedyś, czemu ty w ogóle zaśmiecasz tego kompa? – Zagadnął, jak widać, bez uprzejmości, Office.

– No widzisz, żeby sobie leżeć i pracować. – Odpowiedział z porównywalnym szacunkiem OO.

– Tylko nie pyskuj pomiocie szatana, bo jak ci zaraz przylutuję...

– ...czym? – przerwał mu zdanie OpenOffice. Tym samym ten pierwszy miał chwilę na zastanowienie, jak właściwie zakończyć tą nieprzemyślaną wypowiedź.

– Naślę na Ciebie wirusy od naszego BigBilla!

– A ja ci rozsmaruję skina!

Ta groźba okazała się znacznie gorsza, bo Microsoft nawet prostego wirusa potrafi spartolić i lepiej się jego wytworami nie przejmować. Office w wersji ’07 to od strony wizualnej wielki laluś, a zwłaszcza jego Word, Excel i PowerPoint.

– Nie odważysz się! – Spróbował krzyknąć pomiot MS, ale z przerażeniem stwierdził, że jest bardzo przerażony.

– Czyżby?

OO wypuścił wszystko co miał i wkrótce wszystkie programy Office’a ( a w wersji domowej był to tylko Word, Excel, OneNote i PowerPoint) miały zmieszany makijaż. Word po spotkaniu z PowerPointem stał się zielony, a Excel fioletowy. OneNote natomiast całkowicie się rozmazał, a perfidny program do prezentacji zbrązowiał.

– Ty j*bany ch*ju pi*rdolony! I co ja mam teraz zrobić? – Wydarł się czerwony teraz ze wściekłości płatny pakiet.

– Ściągnąć z siebie tą głupią skórę i zneutralizować się do 2003.

– Już ja ci dam ściąganie skóry! Sam ci zerwę!

– Niby jak? Ja nie jestem jakiś tam delikatniś, żeby mieć nakładki graficzne. I mówię Ci – rozwalę twoją popularność, bo mi odpowiada więcej kompów. A, i chyba tylko ci twoi głupi designerzy potrafią cię obsłużyć.

– Wcale nie, reszta personelu także! – Krzyknął Biuro i zapadł się, bo uświadomił sobie, że wyszedł na kretyna dorównującego dowcipowym blondynom. OtwarteBiuro odczytał jego myśli i powiedział:

– No, w końcu się zorientowałeś, że jesteś kompletnym downem. Albo i nie, bo z chorych się nie powinno żartować, choć ty tego nie przestrzegasz i jak każdy program to robiący masz jeszcze gorzej na umyśle niż ci chorzy. Ha ha!

– A ty masz bardzo brzydnie aplikacje!

– A chcesz jeszcze dostać? Zagnieździłeś się w tym Windowsie i ani myślisz się przedostać na inne platformy. A ja już zawładnąłem Mac OS-em i prawie każdym UNIX-em, w tym Linuksem też. I bez przerwy się aktualizuję!

– A co, ja nie?

– Microsoft robi ci nowe edycje raz na kilka lat i twierdzi, że to są aktualizacje. A właściwie to nie mógł byś się tu przyspawać, gdyby nie Service Pack 2. Chyba sobie pogrzebię w przywracaniu systemu.

– Nie możesz!

– Oj, wpakowałeś się. W Windowsie wystarczy wpisać kilka słów, aby go całkowicie wykasować. Usunięcie SP2 nie robi więc problemu, a kiedy już go nie będzie, nigdy więcej się nie odezwiesz. – Tak powiedział na koniec OpenOffice i zaśmiał się demonicznie.

1 komentarz:

Martina pisze...

"Tylko nie pyskuj pomiocie szatana" buhaha, to było świetne. Kamil piszesz fajne dialogi, czekam do soboty na kolejną część. Pozdrawiam